Forum opowiadania o życiu Strona Główna
  Obecny czas to Pią 0:34, 19 Kwi 2024   
opowiadania o życiu Forum Index
Forum opowiadania o życiu Strona Główna -> najładniejsza kobieta na świecie?
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości

Emotikony
Very Happy Smile Sad Surprised
Shocked Confused Cool Laughing
Mad Razz Embarassed Crying or Very sad
Evil or Very Mad Twisted Evil Rolling Eyes Wink
Exclamation Question Idea Arrow
Więcej Ikon
 Kolor:  Rozmiar: Zamknij Tagi
Opcje
HTML: NIE
BBCode: TAK
Uśmieszki: TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
 
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:  
Topic Review
riddick pierdolisz qiuzo 3 potszy kurwa i tyle
Qiuzo może jest ładna ale nie najładniejsza mam dziewczynie ładniejszą od niej no
co ja mogę powiedzieć jest o 1000000000000000000000000000000% ładniejsza i tyle mnie to nic nie innterere co o mnie myślicie ani o mojej dziewczynie ale jest owiele ładniejsza e tam mam dla was wierszyk


Aleksander Hrabia Fredro

Bajka o trzech braciach i królewnie

Mrok wieczorny, babcia siwa, przy kominku głową kiwa. Nos jak haczyk, okulary, coś pierdoli babsztyl stary. Snuje bajdy niestworzone, o królewnie pizdolonie, o trzech braciach jak nie wielu, o matuli ich z burdelu. Opowiada stare dzieje, a na dworze wicher wieje. Siądźcie społem panny, smyki, młodo jebce, stare pryki, i nadstawcie dobrze uszy, choć na polu śnieżek prószy. W domu ciepło i wygodnie – zostaw pan w spokoju spodnie! Bo się wnet zawołam mamy! Cyt, uwaga! Zaczynamy!
Za lasami, za górami, za morzami, za rzekami, żył przed bardzo wielu laty król potężny i bogaty. Dobrotliwy, szczodrobliwy, lecz niezmiernie rozżalony, z racji córki Pizdolony, która chociaż dobra, miła, niepomiernie się kurwiła. A dawała bez wyboru; i rycerzom, panom dworu, i kucharzom, i stolarzom, czasem nawet i malarzom, w każdej chwili, w każdym czasie, wciąż myślała o kutasie. Próżno mówił jej król stary, że we wszystkim trzeba miary, nie wypada, bowiem pannie tak się dupcyć nieustannie. Na nic się to wszystko zdało, bo królewnie wciąż za mało! Wszyscy byli wyjebani. Nawet księża, kapelani! Nawet tak swędziała dupa, że zgwałciła i biskupa, a że ten ją zerżnął marnie, poszła dawać pod latarnię. Aż z burdelów wszystkich w mieście do samego króla wreszcie, od kurewskiej całej nacji, przyszły kurwy w delegacji. Ta najbardziej rozjebana patrzy przed nim na kolana z trudem wielkim tłumiąc łkanie, rzecze:
- Królu nasz i panie, ty panując od lat wielu, byłeś ojcem dla burdelu. Upadają obyczaje, twoja córka dupy daje na ulicy bez pieniędzy, przez co wpycha nas do nędzy. Nikt już nas dziś nie pierdoli, bo darmochę każdy woli.
Król na łzy kurewskie czuły kazał dać ze swej szkatuły, każdej kurwie po dukacie, po czym zamknął się w komnacie. I tam siedział przez dzień cały aż mu jaja posiwiały. Król, choć płakał ze zmartwienia, zamknął córkę do więzienia by się więcej nie puszczała. Tam codziennie dostawała prócz świetnego utrzymania tysiąc świec do brandzlowania, wazeliny beczkę całą, lecz jej tego było mało. Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
- To za mało dla mej piczy!
W nocy zaś przywołał swego astrologa nadwornego by ten patrząc w gwiezdne szlaki, znalazł wreszcie sposób jaki, by królewnie można było dobrowolnie, czy też siłą wrócić znów do cnoty granic. Lub, gdy to się nie zda na nic, niech przynajmniej w swojej swerze, obłapników sobie bierze. Więc astrolog, wziąwszy lupę zajrzał raz królewnie w dupę, wielkim cyrklem pizdę zmierzył, po czym zamknął się na wierzy. Tak był w pracy pogrążony, taki przy tym roztargniony, że szukając gwiazd na niebie w roztargnieniu srał pod siebie. Kręcił, wiercił teleskopem, wreszcie wrócił z horoskopem, i rzekł
- Smutną wieść niestety objawiły mi planety. Że królewny nic nie wstrzyma, na jej szał lekarstwa nie ma! Chyba, że się znajdzie jaki, tęgi jebak, nad jebaki, który tak ją zerżnie pięknie, że królewnie pizda pęknie. Na kawały się rozwali, żywym ogniem się zapali, wówczas będzie Pizdolona z czaru swego wyzwolona i stanie się znów prawiczką, z maluteńką, ciasną piczką...
Wszystkim było ogłoszone, że kto zbawi Pizdolonę, ten otrzyma za podziękę, pół królestwa i jej rękę. Więc zjeżdżają się jebacze. Czarodzieje, zaklinacze, rycerze i królewicze, by królewnie zerżnąć piczę. Każdy sił swoich próbuje, i choć tęgie mieli chuje, na nic się to wszystko zdało, bo jej ciągle było mało. A tymczasem heroldowie w całym kraju, w piśmie, w mowie, wieści dziwne rozgłaszali coraz dalej, dalej, dalej. Aż dotarły hen, daleko, gdzie za siódmą górą, rzeką, stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, ze synami swymi trzema, którym równych w świecie nie ma.
Każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny. I w tym nie ma nic dziwnego, każdy z ojca był innego, bo w młodości swojej czasie matka strasznie puszczała się. Syn najstarszy. Miał chuj długi i gruby na kształt maczugi, a po bokach jego były postronki grube żyły, jakieś węzły, jakieś guzy, jaja miał jak dwa arbuzy. A że ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała, Chujogromem go nazwano. Pizdoliza nosił miano syn następny bo lizanie stawiał wyżej nad jebanie. I nie było mistrza w świecie, by prześcignął go w minecie. Cieszą matkę takie dzieci. Lecz niestety smuci trzeci, który rodu był zakałą, bo miał kuśkę całkiem małą. Cienką, krótką na kształt glizdy i nie palił się do pizdy. Dobrze, że z matczynej woli raz na miesiąc popierdoli. A że mało tak obłapia, bracia mieli go za gapia. No i matka nawet z czasem nazywała go głuptasem.
Tak im słodko życie idzie ani w zbytku, ani w bidzie. Starsze bowiem dwa chłopaki zarabiały w sposób taki, że cnotliwe starsze panie, brały ich na utrzymanie. A i matka chociaż stara, dała dupy za talara, na stojaka gdzieś w klozecie. Lecz najmłodszy, głupek przecie, choć podobał się niewiastom, dawał dupy pederastom. I ku matki wielkiej złości, nie brał nic od swoich gości. Aż dotarła i w ich strony, wieść o losie Pizdolony. Na pieniądze wnet łakoma, woła matka Chujogroma, i tak rzecze:
- Ty mój synu, idź dokonaj tego czynu.
Olbrzym wnet posłuchał matki, zaraz włożył czyste gatki, wymył chuja i bez zwłoki, raźno ruszył w świat szeroki. A gdy przyszedł do stolicy, zaraz poszedł do ciemnicy, gdzie się świecą rozkraczona brandzlowała Pizdolona. Pyta dawno mu stanęła, więc się ostro wziął do dzieła. I za pierwszym sztosem leci, błyskawicznie, drugi, trzeci, czwarty, piąty, aż nareszcie wyrżnął sztosów tysiąc dwieście. I utracił siłę całą, a królewnie wciąż za mało. Tak był przy tym osłabiony, że zlejść nie mógł z Pizdolony, i musiały dworskie ciury ściągnąć go za dupę z dziury. I zanieśli omdlałego do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy:
- To za mało! Dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje, baśń się baje, czas ucieka. Chujogroma matka czeka i już martwić się zaczyna, coś nie widać skurwysyna! Aż ją doszły straszne wieści. Powstrzymując łzy boleści, Pizdoliza matka wzywa i w te słowa się odzywa:
- Bratu, rzecz to nie do wiary, nie udały się zamiary. Kutas zmarniał mu niestety. Idź więc ty, spróbuj minety.
I Pizdoliz wnet bez zwłoki, ruszył prędko w świat szeroki. W końcu zaszedł do stolicy, tam się udał do ciemnicy, gdzie się świeczką rozkraczona brandzlowała Pizdolona. Zaraz ją za dupę łapie i minetę tęgo chlapie. Język jego na kształt węża, to się spręża, to rozpręża, to się wije jak sprężyna, w pizdę wwiercać się zaczyna. Kręci na kształt kołowrotka, to od zewnątrz, to od środka. Doba wciąż za dobą mija, on jęzorem wciąż wywija. Aż utracił siłę całą. A królewnie wciąż za mało. Tak był przy tym osłabiony, że zleźć nie mógł z Pizdolony. Więc i jego dworskie ciury ściągnęły za dupę z dziury. I wyniosły omdlałego do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy:
- To za mało dla mej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje, baśń się baje, czas ucieka
Pizdoliza matka czeka i już martwić się zaczyna, bo nie widać skurwysyna! Ze złości zaciska zęby, że dwóch synów, niby dęby losy wzięły jej zdradziecko.
- Jedno mi zostało dziecko i do tego całkiem głupie!
Głuptak miał to wszystko w dupie. Raz w niedzielę po jedzeniu, chciał pochrapać sobie w cieniu. Coś mu jednak spać nie daje. Coś go ciągle gryzie w jaje. Patrzy – a tu mała menda, co po jajach mu się szwenda. Głuptak już rozpinał gacie, by ją otruć w sublimacie, gdy wtem menda nieszczęśliwa, ludzkim głosem się odzywa.:
- Czemu pragniesz mojej zguby? Nie zabijaj chłopcze luby! Menda też stworzenie boże, że inaczej żyć nie może, i że czasem w jajo utnie, nie gub że jej, tak okrutnie.
Głuptak myśli: „cóż to złego? Przecie nie zje mnie całego!”
- Nie potrzebna mi twa zguba, idź więc z bogiem, mendo luba.
A tu nagle menda znika, i zmienia się w czarownika. Czarownika – czarodzieja, i do swego dobrodzieja co się w strachu z miejsca zrywa, w takie słowa się odzywa:
- Że litości miałeś względy, dla bezbronnej, słabej mendy, i żeś jej darował życie, wynagrodzę cię sowicie! Dam ja ci wskazówki pewne, jak spierdolić masz królewnę. Sił twych mało tu potrzeba. Dam kondoma, samojeba! Który ma tę dziwną siłę, że gdy włożysz na swą żyłę, i rozkażesz, on za ciebie sztos za sztosem, ciągle jebie czarodziejską mocą cudną. Ale zdobyć go jest trudno. Dupa strzeże go zaklęta, na przechodniów wciąż wypięta. Z której z mocą złego ducha ustawicznie ogień bucha. I czy z bliska, czy z daleka, żarem swoim wszystko spieka, i w tym mocnym, wielkim żarze, dupa się całować każe. Lecz gdy powiesz do niej słowa: „ Niech się ogień w dupie schowa! Sama się pocałuj właśnie!” Wtedy ogień w dupie zgaśnie. I powoli z własnej woli, kondom zabrać ci pozwoli. Za twą dobroć, ja ci mogę do tej dupy wskazać drogę. Weź ten kłębek z sobą razem, on ci będzie drogowskazem. Rzuć na ziemię i idź wszędzie, gdzie się kłębek toczyć będzie. Lecz pamiętaj zawsze święcie! Czarodziejskie to zaklęcie!
Tu czarownik, niby mara, zniknął, rozwiał się jak para. Głuptak wstaje ucieszony, bierze kłębek rozbawiony, i nie mówiąc nic nikomu, po kryjomu znika z domu. Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje, Głuptak idzie, nie ustaje, coraz nowe mija kraje. Gdy stu granic minął słupy, zaszedł wreszcie aż do dupy, z której ogień wiecznie tryska, a podszedłszy do niej z bliska, rozżarzonej nad pojęcie, czarodziejskie swe zaklęcie, Głuptak z całej siły wrzaśnie:
- Sama się pocałuj właśnie!
Wtedy dupa zawstydzona, puściła go do kondoma. Więc z kondomem ucieszony, pędzi wnet do Pizdolony. A gdy przybył do stolicy, zaraz pobiegł do ciemnicy, gdzie się świecą rozkraczona brandzlowała Pizdolona. Wkłada kondom niecierpliwy, a tu patrzcie! Czary! Dziwy! Chuj, co zawsze był jak z ciasta, na sto chujów się rozrasta! Każdy gruby jak ta bela! Każdy piczę jej rozdziera, każdy twardy jak ze stali, każdy długi na sto cali. Wszystkie chuje, z całej siły, na królewnę uderzyły! Każdy jej się w pizdę wwierca, każdy końcem sięga serca, każdy jej się w piczy grzebie, każdy jebie, jebie, jebie! Aż królewna Pizdolona, rozjebana, spierdolona, od jebania ledwie żywa, krzyczy:
- Cipooo!
Się rozrywa. Takie przy tym tarcie było, że się w dupie zapaliło. By ugasić pożar ciała, straż zamkowa przyjechała. Z toporami, z bosakami, sikawkami i kubłami, słowem – z całym inwentarzem, używanym przy pożarze. I po długiej, ciężkiej pracy, ugasili ją strażacy. Tak została Pizdolona z swego czaru wybawiona, i znów stała się prawiczką z maluteńką, ciasną piczką. Głuptas dostał zaś w podzięce pól królestwa i jej ręce. Król był taki ucieszony ze zbawienia Pizdolony, że pomimo swej radości, kapucyna ciął z radości! Bez ustanku tydzień cały! Aż mu jaja odsiwiały. Mimo, że już nie był młody potem zaraz sprawił gody Głuptakowi z pizdoloną.
Mnie na gody zaproszono, jak mówię też tam byłem. Jadłem, piłem, pierdoliłem. Bawiłem się z nimi społem. Aż zasnąłem gdzieś pod stołem. Oto co sprawiła menda. Na tym kończy się legenda.
demon_ns CIARA
Zefir 1.BEYONCE KNOWLES
2.CIARA
3.ALIZEE
4.Christina Milan
5.Ashanti
6.AALiyah

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001 phpBB Group

phpBB Template by Vereor.

Web Templates
Web Design Templates Š